Lyon praliną stoi. Niemalże wszystkie cukiernie świecą landrynkową słodyczą; posypuje się nią ciasteczka kruche, torty, croissanty oraz stanowi ona nadzienie bardzo popularnej brioche aux pralines roses, nie wspominając już o kremie do tarty liońskiej, która słynna jest na całą Francję. Jednak gdy wróciłem z podróży i opowiadałem znajomym o tym francuskim wynalazku, byli oni lekko zbici z tropu, no bo przecież pralina to takie czekoladki, z kremowym nadzieniem, a różowe to na pewno nie jest.
Biegnę z wyjaśnieniami. Pralina francuska (obecnie znana jako liońska) została wymyślona przez Clémenta Jaluzota – siedemnastowiecznego szefa kuchni. Są to orzechy poddane karmelizacji, która tworzy przyjemną, słodką skorupkę wokół – najczęściej – migdałów. Kolor różowy przyszedł z czasem i nadał pazura orzeszkom. Powszechnie rozpoznawane czekoladowe pralinki są światu dużo krócej znane, gdyż Belgowie raczyli się nimi pierwszy raz dopiero w XX wieku.
Lioński rarytas kojarzy mi się trochę z jarmarkowym łakociem, więc można pewnie znaleźć w takich miejscach coś podobnego. Innym sposobem na spróbowanie praliny jest wybranie się do Lyonu i zakup dość drogiego specjału, ale chyba najprościej jeśli zrobicie ją sami w domu. Przepis udoskonalałem cztery razy i efekt jest zupełnie satysfakcjonujący, jak na warunki domowe.
Różowa pralina liońska:
na około 700 g
150 g migdałów, najlepiej blanszowanych
100 g orzechów laskowych lub też migdałów
450 g cukru (po 150 g)
120 ml wody (po 40 ml)
czerwony barwnik spożywczy
Rozgrzej piekarnik do 190 stopni Celsjusza. Orzechy wyłóż na blachę do pieczenia i piecz je 10 minut. Wyjmij z piekarnika i w ściereczce pocieraj je między palcami, tak aby zdjąć skórkę z orzechów laskowych. Jeśli nie używasz orzechów laskowych, możesz pominąć ten etap.
Przygotuj blachę z czystym papierem do pieczenia. Na dużej patelni połącz 150 g cukru, 40 ml wody i barwnik spożywczy z ilością, która zabarwi miksturę na czerwono. Podgrzej do 125 stopni Celsjusza lub jeśli nie masz termometru cukierniczego, do momentu pojawienia się dużych “bąbelków”. Dodaj orzechy i zdejmij patelnię z ognia. Za pomocą drewnianej łyżki intensywnie mieszaj przez kilka minut, aż syrop się scukrzy i pokryje orzechy. Wyłóż je na przygotowaną blachę wraz z pozostałym cukrem. Patelnię oczyść, będzie jeszcze potrzebna.
W garnku rozpuść następne 150 g cukru, 40 ml wody, pozostały różowy cukier i barwnik. Ponownie podgrzej syrop do 125 stopni Celsjusza. Na patelnię wyłóż orzechy i zalej je syropem, mieszając. Na dużym ogniu, mieszaj energicznie i potrząsając patelnią. Ponownie syrop ma się całkowicie scukrzyć. Jeśli syrop zacznie się przypalać, zmniejsz ogień cały czas inensywnie mieszając. Wyłóż wszystko na blachę. Garnek umyj.
Powtórz gotowanie syropu wraz z pozostałym różowym cukrem. Ponownie zalej orzechy i smaż je na dużym ogniu do pokrycia i scukrzenia, intensywnie mieszając.
Wyłóż na blachę i susz w 70 stopniach przez 45 minut.
Otaguj zdjęcie swojej potrawy na instagramie hasztagiem #rozkoszny @rozkoszny, żebym mógł zobaczyć jakie cuda upichciłeś. Możesz też wrzucić zdjęcie w komentarzu pod postem na facebookowym fanpage’u. Będzie mi bardzo miło, tak samo jakbyś zostawił komentarz na blogu, co myślisz. Smacznego!
Wasz,
rozkoszny
6 komentarzy
Co robimy po ostatnim zalaniu sosem, a przed wyłożeniem na blachę? Czekamy aż odparuje? Mieszamy?
Mieszamy intensywnie i często!
Robiłam, super 🙂
dzięki ^^