Było brzydko, pochmurno, mżawiło, a potem zupełnie się rozpadało. Żadna impreza w plenerze w takich warunkach nie odniesie powodzenia, najwyżej, że obroni się jedzeniem – sednem całej sprawy.
Tak też się stało, każdy food truck podczas festiwalu FoodTruck Stars Tour 2017, który smakowałem sprawdził się na medal. Na pierwszy ogień poszedł CALAVERA Mexican Grill, który okupowany był wyjątkowo długą kolejką. Zamówiliśmy tacos z enchilado i salsą chipotle z wędzonej papryczki. Po swoim odczekaniu dostaliśmy lekko podgrzane placki przełożone delikatnym farszem z grillowanym kurczakiem, fasolą, białym serem, śmietaną i pico de gallo. Były delikatne i w zasadzie trudno o nich coś więcej powiedzieć, gdyż zniknęły praktycznie od razu.
Zmęczeni długim wyczekiwaniem skierowaliśmy nasze kroki w stronę food trucka bez kolejki – Na-żarty. Wybór padł na legendarny reuben, który w każdym zestawieniu najlepszych kanapek plasuje się w pierwszej piątce. Jak to ja, stanąłem na palcach i bezwstydnie podglądałem uwijających się panów. Sęk tkwi w odpowiednio przygotowanej wołowinie – pastrach. Jest to sposób przyrządzania najczęściej mostka wołowego opierający się na długim wędzeniu, częściowym sezonowaniu, suszeniu, sezonowaniu z ziołami i przyprawami oraz wędzeniu. Do tego smażona na złoto kiszona kapucha, sos rosyjski, ser żółty oraz chleb żytni. Fast food z Nowego Yorku, ale o żydowsko-polskich korzeniach, czego można się domyślić po wschodnio brzmiących składnikach. Co prawda serwowany tu reuben troszkę odbiega od tego klasycznego, a kulinarni puryści wyklęliby za chleb tostowy (z prawdziwym polskim na zakwasie byłby smaczniejsze, lekka sugestia?), ale kunszt jest zachowany. Był to najlepszy reuben, który jadłem i nie mówię tego na żarty.
Każdy dobry posiłek kończy się deserem, a ja od samego początku miałem smaka na churros od chłopaków ze Złote Paluchy Churros. Energiczni, młodzi i idealnie wysmażeni. Znaczy się, churros oczywiście. Nie przepadam za wyrobami cukierniczymi przyrządzanymi w głębokim tłuszczu, są dla mnie za ciężki i odbierają mi chęć na kolejny gryz. Churros to inna sprawa; lekkie, chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku, obsypane cukrem pudrem oraz odrobiną cynamonu. A dla dopełnienia rozkoszy, w opakowaniu jest pojemniczek na krem czekoladowo-orzechowy, który jest obowiązkowym dodatkiem. Czepie się troszkę. Własnoręczny dip czekoladowy były ideałem, w zastępstwie dla Nutelli, w której na próżno szukać wielbionego kakao. Jednak załóżmy, że w menu jest włoska gorąca czekolada, która tę funkcję spełni, a churros można kupić bez Nutelli i będzie nawet tańsze o 2zł. Racja?
Na drogę powrotną wziąłem jeszcze bubble tea liczi-marakuja, ale tych orzeźwiających napojów od Bubbleology – Bubble Tea nie trzeba nikomu przedstawiać. <bez przerwy siorbię, raz po raz przegryzając kuleczki tapioki>
Byliście? Co jedliście? Podzielcie się wrażeniami!
Wasz,
rozkoszny
4 komentarze
Pozazdrościć 🙂
jest czego! <3
Mamy też robiony specjalnie dla nas przez firmę zewnętrzna sos malinowy na bazie czekolady oraz sos toffi na bazie czekolady 😉 Niestety mieli problemy techniczne i się nie wyrobili ze zrobieniem go na ten zlot 🙁 Na następnym zlocie zapraszamy więc na powtórkę!
Pozdrawiamy
Ekipa Złotych Paluchów Churros 😉
Oj, to następnym razem na pewno spróbuję!