Jest to kontynuacja serii “Dieta reżimowa – Realia PRL-u a Kuchnia Polska”. Koniecznie przeczytaj wcześniejsze części: I, II oraz III.
“Czym się różni bar mleczny od Komitetu Centralnego PZPR? Niczym, I tu i tu, ruskie, śląskie, a reszta leniwe.” – jeden z żartów dający się słyszeć w barach szybkiej obsługi opartych na tanich daniach mączno-mlecznych. Władze Polski Ludowej, zgodnie z przyświecającym jej poglądami, starały się odsunąć w cień celebrowanie posiłków i tradycję kulinarną, utrzymując porządek (fr. régime). Pozytywne postaci z socrealistycznej literatury podjadały suche bułki i piły herbatę nie ustając w zawodowej aktywności. Kuchnia nie miała dostarczać przyjemności, a zaspokajać potrzeby fizyczne, pozwalające na dalszą pracę. Postawiono na kuchnię zbiorową, obsługującą klientów na wielką skalę, wyzwalającą kobiety z niewoli garnka, przejmującą funkcję matki-państwa, które nakłada z kotła odpowiednio kaloryczne porcje. Ten typ myślenia przetrwał wszystkie dekady PRL-u, choć konfrontować się musiał z przeróżnymi przeszkodami w formie smaku i potrzeb Polaków.
Niektórych produktów nie brakowało. W spożyciu ziemniaków PRL bił rekordy. Na początku lat sześćdziesiątych statystyczny mieszkaniec zjadał rocznie 221 kg ziemniaków, podczas gdy obywatel NRD 161, RFN 128, Czechosłowacji 101, Węgier 97, a Włoch 55. Można to tłumaczyć tradycjami i nawykami nabytymi podczas trudnych wojennych lat. Konrad Wrzos w swoim opisie diety chłopskiej z 1933 roku zaznaczał wagę ziemniaka: “Na śniadanie ziemniaki z mlekiem, na obiad ziemniaki z kapustą. Na kolację ziemniaki z… piecyka, do którego się odstawia te, które zostały z obiadu, wreszcie chleb i masło”. Oczywiście w latach powojennych sytuacja nie była tak dramatyczna i dieta była bardziej zróżnicowana. Jednakże ziemniaki pozostawały najtańszym surowcem, wypełniało się nim chleb, bo były tańsze niż mąka. Taki zabieg wpływał na smak pieczywa i jego trwałość. Dziś dodatek ziemniaków jest na nowo wznawiany w alternatywnym piekarnictwie ze względu na smak. W miarę upływu lat i wzrostu jakości życia – ziemniaki stawały się jedynie dodatkiem do posiłku, najczęściej kawałka mięsa. Kultura ta pozostaje do dnia dzisiejszego.
Idea, która w czasach “plastikowych pomidorów” jest propagowana, była za PRL-u oczywistością. Rynek owocowo-warzywny był regulowany przez rytm pór roku. W marcu znikały cytrusy. Papryka i cukinia bywała w sprzedaży od sierpnia do października. Najwyższej jakości owoce i warzywa można było dostać w osiedlowych budkach prywatnych lub spółdzielczych. Znacznie gorszy stan był w sklepach ogólnospożywczych, do których trafiały produkty drugiej świeżości. W połowie lat sześćdziesiątych popularność zyskały mrożonki, które zastępowały słusznie braki owocowo-warzywne. W 1965 roku w nowym zakładzie produkcyjnym “Hortexu” w Górze Kalwarii zaczął działać pierwszy w Polsce tunel chłodniczy do produkcji mrożonych warzyw i owoców. Dwa lata później tygodnik “Stolica” poinformował, że już 15 ton mrożonek jest kupowanych codziennie przez warszawskie gospodynie. Jednakże warzyw nie traktowano jaki stały składniki diety. Przeważnie sięgano po kapustę, ogórki, cebulę i marchew, a niezbyt jeszcze chętnie spożywano pomidory, sałaty, czy szpinak. W 1965 roku przy wymaganej normie 180 kg warzyw rocznie, statystyczny obywatel PRL jadał ich trzykrotnie mniej. Jego dieta rocznie składała się z 5 kg ryb, 49,2 kg mięsa, 141 kg mąki, 215 kg ziemniaków i tylko 60 kg warzyw. Ówczesna sytuacja na rynku i braki mięsą spowodowały rozpoczęcie kampanii na rzecz wzmożenia spożycia jarzyn. Zachęcano do gotowania obiadów z większym wykorzystaniem jajek, mleka oraz warzyw i owoców. W książce kucharskiej “Kuchnia Polska” z 1955 roku wydanym przez Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne poleca się m.in. pierogi z jagodami, botwinkę z młodym ziemniakami, zupe nic, racuszki z dyni, zupę koperkową z grzankami, kalarepkę faszerowaną, kotlety z kapusty, puree z soczewicy, kalafior w cieście, czy zupę jabłkową z rokitnikiem. Całkiem smacznie.
Ciąg dalszy nastąpi…
Podoba się? Udostępnij!
Michał Korkosz
5 komentarzy
Super wpis, czekam na kolejne. Nic tylko pochwalić taką pracę. Pozdrawiam i życzę dalszych udanych wpisów!
dziękuję pięknie za docenienie 😌🙌
Uwielbiam czytać Twoje wpisy, a ta seria jest genialna! Piszesz pięknie i w interesujący sposób 😀
Bardzo mi miło 😀 Przed nami jeszcze jedna część, ostatnia już