Ulicę Płatniczą w sercu Starych Bielan spowija słodki, ciężki zapach cynamonowo-maślanych bułeczek. Prowadzi mnie on do domu Ani Rożalskiej, o której wypiekach szepczą szczęśliwie wtajemniczeni warszawiacy
Ania zabiera mnie w głąb ogrodu do małego domku, w którego piwnicach ma swoją pracownię. – Tutaj mieszkała moja babcia Agnieszka Bojanowska, z którą na każde święta piekłyśmy razem ciasta – opowiada Ania. – Babcia była montażystką filmową i miała tutaj swój warsztat pracy. Jednak nieważne było, kto tu z nią w danym momencie montował, jacy słynni reżyserzy, o 13 zawsze musiał być obiad. Babcia pilnie tego przestrzegała – śmieje się…
Dla Magazynu Kuchnia opisałem maślaną historię Ani Rożalskiej, która przez lata emigracji szukała siebie, a w zasadzie popychała rozsądnie i nieśmiało do spełnienia swojej cukierniczej pasji. Skończyła elitarne Le Cordon Bleu, ostatecznie rzuciła korpo, i oddała się bez reszty masłu i mące. Dlaczego wróciła do Warszawy? I dlaczego montuje a nie piecze? Cała historia w Kuchni. Link, o tutaj.
Wasz,
Rozkoszny
1 comment
[…] początkującym biznesie i perfekcyjnie zmontowanych wypiekach napisałem nawet artykuł dla Magazynu Kuchnia. Mój przepis jest inspirowany właśnie tymi od Montażowni. Ze szczyptą soli, palonym masłem, […]